Niemożliwość dopasowania pojęcia do faktów fizycznych, a twarz jako brama do prawdy o człowieku.
W artykule tym odwołamy się do stanowiska Michaela Tye’a w kontekście debaty dotyczącej istoty pojęć fenomenalnych. Za podstawę posłuży nam fragment książki Consciousness Revisited – Materialism without Phenomenal Concepts (wspomnianego autora), w którym Tye dowodzi, dlaczego faktów o wodzie nie da się w wydedukować a priori z faktów mikrofizycznych. Interesują nas tu dwa zagadnienia. Pierwsze to (na przykładzie wody) nie możliwość dopasowania pojęcia do faktow fizycznych, drugim zaś jest stereotyp. Postawimy pytanie o rolę poddawania pod wątpliwość możliwości skonstruowania stabilnego opisu świata, w kształtowaniu relacji międzyludzkich opartych o koncepcję maski.
Warto wyjść od tego, pisze Tye, iż pojęcia fenomenalne nie różnią się od pozostałych pojęć. I choć omawiamy tu kwestię wody to przykład dowodzenia tyczy się większości z nich. Samo pojęcie nie jest dostępne a priori z perspektywy pojęć naukowych, co więcej dopasowanie pojęcia do „czegoś” nie może zostać wyprowadzone z faktów fizycznych. Woda jako H2O jest utożsamiona z podaniem pojęć chemicznych (a to tylko związek aposterioryczny). Wnioskowanie iż 1) woda pokrywa większość Ziemi, z tego że: 2) H2O pokrywa większość Ziemi, 3) H2O jest wodnistym czymś co znamy, 4) woda jest wodnistym czymś co znamy, jest pozbawione sensu gdyż 2 i 3 nie są prawdami naukowymi, a 4 nie jest a priori. Można założyć, że odkryliśmy, iż woda nie jest H2O, występuje w dwóch rodzajach. Nie świadczy to o ~4. Zamieniając 4 na 4’) woda jest wodnistym czymś co znamy, wszystko zostaje tak samo.
Problem też w tym, że możemy swobodnie postawić tezę, iż rzeczy mogą obserwacyjnie wydawać się inne od tego, jakie są w rzeczywistości. Dokładnie tak samo jak czynimy to w przypadku człowieka uzależniając go od możliwych wpływów zewnętrznych. Przykładowo ukierunkowany wyłącznie na fizyczność bohater filmu „Shallow Hal” ugodzony bodźcem z zewnątrz zaczyna postrzegać kobiety wyłącznie przez pryzmat ich wewnętrznego piękna. Swoją wybrankę, grubą i nieatrakcyjną, Rosemary widzi jako szczupłą i pociągającą, ulegając przeciągłemu złudzeniu. Jeżeli wodę utożsamiamy z czymś czystym i bezbarwnym, z tym co wypływa z kranów, z jeziorami, deszczem, rzekami itd. To tyczy się to jedynie stereotypu pojęcia, (który może zostać w przyszłości zrewidowany jak w wypadku wieloryba, który nie jest rybą), a nie cech, które faktycznie posiada. Można zakładać, że stereotyp opiera się na nieadekwatnych próbach i nijak ma się do prawdziwego świata, w którym załóżmy woda to jasnoróżowe granulki. „Suppose that wherever we take there to be a body or sample of water, there is really a pale pink, granular stuff. This granular stuff is made up of conglomerations of tiny, pink particles, each about the size of a grain of sand. These particles form clouds in the atmosphere. The pink, granular stuff does not appear to us to be pink or granular, however. Samples of it appear to us to be colorless and liquid. When we use the term ‘water’, we are really referring to this pink, granular stuff. We just don’t realize this. We take the referent of ‘water’ to be colorless and liquid, but we are wrong”.
Obserwacyjna ciekłość może być wynikiem działań Marsjan, którzy modyfikują odbicie światła. Podobnie rzecz się ma z dotykiem, smakiem i wrażeniem padania deszczu. Pokazuje nam to, iż woda taka jak ją stereotypowo rozumiemy może nie istnieć w naszym środowisku naturalnym, a zatem nie jest a priori wodą (albo wodnistym czymś). Więcej, może nie istnieć w ogóle. Zakładając, że jednak istnieje, będzie właściwie tropieniem stereotypów (choć nie wydaje się aby taki opis (powiązany ze stereotypami właśnie) był wystarczający). Niezależnie czy zakładamy mamienie przez Boga, halucynacje, czy cokolwiek podobnego, biorąc pozycje obserwatora stwierdzimy, że woda jest. Z tym, że właściwości powiązane z próbkami nie mogą być weryfikowane apriorycznie. Stereotyp jest, na bazie empirycznych odkryć. Zakładając możliwość a priori na mocy scenariusza, coś chce lub nie chce być wodą. Jest przesunięciem. Wtedy niby fakty o wodzie można wyprowadzać a priori z faktów mikrofizycznych, ale różne założone scenariusze mogą generować sprzeczne wnioski. Refleksja na temat faktów nie pozwala dedukować o zasadności samego scenariusza. A całość znów prowadzi nas do pytania o to czym naprawdę jest woda i czym naprawdę jest człowiek.
Obie rekonstrukcje mają na celu przybliżenie nam sposobu w jaki myślimy o człowieku. Sposób ten przez swoją zawiłość domaga się świadomości absolutu. Ten zaś nie jest wcale do czegokolwiek potrzebny. U Tischnera to twarz ma mówić prawdę, ma być gwarantem. Składnikiem ludzkiej natury wydaje się być jednak nieustanne zaprzeczanie i stawianie wątpliwości wobec tego co czujemy, widzimy, czy też jesteśmy w stanie pomyśleć. Stosując kontekst kulturowy, mniemania o wymaganiach innych względem kontaktu z nami ulegamy własnym założeniom. Maska wyprowadzana jest pozornie z winy drugiego, winy takiej a nie innej konstrukcji świata. Nie można być niesprawiedliwym gdyż wymagany jest pozór sprawiedliwości, wzajemny szacunek i godność ludzka. Łatwo jest przypuszczać, iż drugi nie jest zatem tym, co chce nam pokazać, wgląd w niego domaga się odniesienia do czegoś co jest w stanie nam powiedzieć jaki jest naprawdę. Twarz obrazuje zatem ludzką biedę w sensie osamotnienia, drżenia, o to by własna kompozycja siebie nie została zburzona. „Tischner pyta, co się stanie, gdy odsłonię twarz przed złym człowiekiem. Nie złym w znaczeniu znanym z poprzednich rozważań, ale człowiekiem o złych zamiarach. Rozpatruje sytuacje na trzech płaszczyznach – dobra, prawdy i piękna. Dewiacje tych wartości, które dokonują się na płaszczyźnie dialogu, sś etapami procesu pozbawiania podmiotowości. Wszystko zaczyna się od uwodzenia, później jest kłamstwo, a dopiero potem brak miłości. Tischner specjalnie nie używa słowa nienawiść, ponieważ nie ma ono wymiaru dialogicznego jak dwa pozostałe. Odebrać człowiekowi podmiotowość, to odebrać mu świadomość godności i własnego dobra. Dzieje się tak poprzez zastosowanie logiki lęku, która przyjmuje postać grozy”.
Skoro nie mogę być pewien tego jaki jesteś to jaką mam gwarancje że uszanujesz mnie w pełni. Strach odgrywa tu jak już mówiliśmy kluczową rolę, jest motorem napędowym kolejnych założeń względem drugiego. Jednak owe założenia budowane są wyłącznie w ramach własnych poglądów na temat tego co może się stać. Jaką mamy gwarancję, że ten który czyni wobec nas zło nie realizuje w ten sposób naszej woli? Twarz nie może w tym sensie jawić się bezpośrednio gdyż uwikłana jest w założenia poprzedzające kontakt.
Mówiąc po prostu czymże jest zatem twarz, akt dostrzeżenia drugiego, jak nie jednak wglądem w wielowarstwowość człowieka, kontaktem z nim takim jakim się jawi, z maską, zasłoną, jego historią i nie trzeba tu szukać zbędnej wzniosłości, istoty idealnych pojęć. Ulegając pokusie zaprzeczenia samemu sobie stawiamy drugiego w wyabstrahowanej opozycji i w ten sposób faktycznie spotkanie staje się aktem kreacji, z p wyprowadzamy świat którego p jest tylko elementem, jest uwikłane w wielki społeczny kontekst i w tym kontekście musi się określić, w efekcie jedynym ratunkiem jest szukanie absolutu i znajdujemy Boga jeżeli to właśnie akurat jego chcemy odnaleźć. Czy możemy uciec od całego tego zbioru odwróceń? Nie. Samotność w obliczu obcowania z drugim polega na tym, że nie możemy o nim powiedzieć czegokolwiek. A w związku z tym musimy go stworzyć, na własne podobieństwo, według własnych uwarunkowań i to jest czytanie, z gestów, z twarzy. Wiem, że mnie rozumiesz dlatego jesteśmy. Inna sprawa, że w akcie tworzenia dominuje lęk, nie świadczy to chyba o nas najlepiej.