Krótka historia Wigilii Bożego Narodzenia – tradycje, wierzenia, przesądy

Święta Bożego Narodzenia obchodzone są od IV w n.e. Dokładna data narodzin Chrystusa do dziś nie jest jednak znana. Nie podają jej ewangeliści ani żadne źródła historyczne. Pierwsza wzmianka o wyróżnieniu przez chrześcijan dnia Narodzenia Pańskiego w roku liturgicznym znalazła się w kalendarzu z roku 354[1]. W Deposito Martyrum, czyli wykazie świąt Kościoła Rzymskiego, wzmiankowano, że Chrystus urodził się w Betlejem Judzkim osiem dni przed kalendami styczniowymi[2].

W tradycji chrześcijańskiej Wigilia upamiętnia agape, czyli ucztę pierwszych chrześcijan na pamiątkę wieczerzy Pańskiej. Zasiadano do niej, gdy na niebie rozbłysła pierwsza gwiazda i rozpoczynało ją dzielenie się opłatkiem, co wywodzi się od eulogiów zwyczaju polegającego na wzajemnym obdarowywaniu się chlebem ofiarnym[3]. Nazwa „wigilia” pochodzi z łacińskiego słowa „vigiliare” – czuwanie[4]. Nie wszyscy wiedzą, że bożonarodzeniowa tradycja łączy w sobie zwyczaje chrześcijańskie ze zwyczajami  pogańskimi różnych ludów, kultur i wyznań, a proces jej kształtowania się na przestrzeni dziejów jest bardzo skomplikowany i wciąż nie do końca rozpoznany. Wiele elementów kultywowanej przez nas dziś tradycji wywodzi się wprost z obrzędów i wierzeń pogańskich, którym Kościół katolicki nadał nowy sens i wypełnił własną treścią[5].

W tym samym czasie, w którym przeżywamy święta Słowianie obchodzili wielkie święto przesilenia zimowego i zarazem święto zmarłych. Organizowano wówczas wielką stypę zaduszną, której obrządek bardzo przypominał późniejszą wigilię[6]. W starożytnym Rzymie natomiast 17 grudnia to Saturnalia, 23 grudnia – Larentalia – święto zmarłych, a 25 grudnia – Święto Narodzin Niezwyciężonego Słońca, będące częścią całego cyklu zimowych świąt[7]. Nasza tradycja zachowała jednak najwięcej z obrządków dawnych Słowian. Składają się na nią zwyczaje związane ze świętami agrarnymi i zaduszkowymi przypadającymi w okresie przesilenia zimowego oraz nowsze – przyniesione przez Kościół po chrystianizacji, a także powstałe ze wzajemnego przenikania się obrządku kościelnego z elementami przedchrześcijańskiej ludowej tradycji[8]. Stąd właśnie wzięły się liczne wierzenia i przesądy związane z nocą wigilijną, znane dziś  w ograniczonym stopniu w miastach, ale gdzieniegdzie jeszcze żywe i kultywowane na wsiach[9].

Wierzono, że w dzień Wigilii na ziemi zjawiają się dusze zmarłych, którzy pod postacią wędrowców i zwierząt odwiedzają swoje domy. Nie można więc już było prząść, tkać, rąbać, zamiatać, a siadając należało zdmuchnąć uprzednio puste miejsce aby nie przygnieść lub nie uszkodzić niewidzialnego gościa. Zabronione były kłótnie, płacz i smutek. Koniecznie musiał palić się ogień, by zziębnięte dusze mogły się ogrzać. Nieuszanowanie któregoś z tych zwyczajów mogło sprowadzić nieszczęście, gdyż wierzono, że jaka Wigilia, taki cały rok. Na wschodnich terenach Polski ufano, że zmarłego można nawet ujrzeć. Wystarczyło tylko w czasie wieczerzy wyjść do sieni i przy zamkniętych drzwiach spojrzeć na puste miejsce przy stole przez dziurkę od klucza[10]. Ponieważ dusze przybierały postać wędrowca lub zwierzęcia, w tym dniu nie można było nikomu odmówić gościny ani jałmużny. Gospodynie zostawiały otwarte spiżarnie, a jedzenie i napoje pozostawały na stole przez całą noc aby duszom niczego nie brakowało. Wigilijnymi potrawami dzielono się także ze zwierzętami, mieszając je ze sobą razem z kawałkami opłatka i chleba, a następnie dzieląc na tyle części, ile w gospodarstwie znajdowało się inwentarza. Jadło wynoszono też poza gospodarstwo, by podzielić się nim z wilkami, lisami czy wróblami, co miało ustrzec przed atakami z ich strony w ciągu całego roku[11]. Nie zapominano o drzewach. Podczas pieczenia wigilijnego chleba, gospodyni nie umywszy rąk od ciasta wychodziła do sadu i nacierała nimi te mało urodzajne. Po wieczerzy natomiast do sadu wychodzili wszyscy domownicy, a gospodarz pukał w drzewa obuchem siekiery, prosząc je o urodzaj[12]. Wierzono, że w noc wigilijną woda w rzekach i potokach zamienia się w miód, wino, a nawet w płynne złoto, jednak moment ten jest trudno uchwytny, a gdyby ktoś spróbował zaczerpnąć przemienionej wody, niechybnie ginął w jej odmętach. Ufano, że o północy otwiera się niebo, a wypowiedziane wówczas życzenia na pewno się spełnią, że dzwonią zatopione dzwony, budzą się pszczoły w ulach, pod śniegiem zakwitają kwiaty, a zwierzęta mówią ludzkim głosem[13].

Słowianie wyznawali kult drzewa. Wierzono, że świerk, jodła czy sosna posiadają niezwykłe właściwości i zawierają życiodajne moce. Symbol drzewa funkcjonuje również jako axis mundi, czyli oś świata. Korzenie to przeszłość, pień i niższe konary utożsamiają teraźniejszość, a korona stanowiącą tajemnicę przyszłość[14]. Echo tych wierzeń widać dziś w obyczaju przystrajania domu w choinki. Nie jest prawdą, że zwyczaj ten przywędrował do nas dopiero w XIX w. z Niemiec (chyba żeby mówić tylko o choince stojącej), gdyż znany był już od wieków, zwłaszcza na wsiach, gdzie wieszano je nad drzwiami i u pułapu w izbie. Choinka taka znana była pod nazwą podłaźniczki. Kościół przyjął choinkę i nadał jej chrześcijańską symbolikę biblijnego drzewa życia. Miało oznaczać wieczną zieleń i nadzieję nieba. Z czasem choinki zaczęto przyozdabiać. Pradawny kult ognia i wspominana wyżej tradycja podtrzymywania ognia dla zmarzniętych duchów, Kościół przejął w postaci świeczek, które paląc się na drzewku miały symbolizować przyjście na świat światłości świata[15]. Inne ozdoby miały przypominać katolikom rajskie owoce, łańcuchy – węża kusiciela, a umieszczona na szczycie drzewka gwiazda symbolizuje gwiazdę betlejemską, wiodącą mędrców do nowo narodzonego Mesjasza[16]. Jednak i tu część ozdób ma swoje źródło w tradycji pogańskiej, gdyż zarówno jabłka, jak i orzechy, które dawniej pełniły funkcję dzisiejszych bombek,  uważano za pokarm dla zmarłych i stanowiły one obrzędowe jadło na stypach[17].

Według tradycji do wieczerzy powinna zasiąść parzysta liczba osób ponieważ nieparzysta wróżyła rychłą śmierć jednego z biesiadników. Wiązało się to z obawami dotyczącymi liczby 13 i ostatniej wieczerzy, do której Jezus zasiadł wraz z 12 apostołami. W związku z tym wśród ziemiaństwa, jeśli liczba domowników była nieparzysta, do szlacheckiego stołu zapraszano kogoś ze służby lub czeladzi[18]. Ważnym zwyczajem było odpowiednie przygotowanie izby jadalnej i stołu. Cały pokój powinien przypominać stajenkę. W izbie rozsypywano słomę, a w jej rogach ustawiano snopy zboża, przygotowane na ten cel już podczas żniw. Były to snopy zebrane z ostatnich kłosów czterech zbóż i wierzono, że przyniosą one urodzaj w nowym roku. Na stole pod obrusem na pamiątkę miejsca narodzin Chrystusa rozściełano siano, jednak zwyczaj ten istniał już także za czasów pogańskich, gdy stanowił on ofiarę dla bożka Ziemiennika[19]. Dawny zwyczaj nakazywał by ilość podanych do wigilii potraw była nieparzysta i wynosiła od 5 do 13. Miało to znaczenie magiczne i zapewniało urodzaj w przyszłym roku, dlatego tak ważne było aby na stole znalazły się dania zawierające wszystkie płody pola, sadu, ogrodu, lasu i wody. Należało wszystkiego skosztować, bo w przeciwnym wypadku, tego czego nie spróbowano mogło zabraknąć w roku następnym. W zamożnych domach oprócz zwykłych dań podawano 12 dań rybnych, na pamiątkę 12 apostołów[20].

Wiele przesądów wigilijnych związanych jest ze zdrowiem. Wierzono, że kto kichnie w wigilię, ten przez cały rok będzie zdrowy. Przed wieczerzą dokładnie się myto w zimnej wodzie, do której wrzucano wcześniej kilka srebrnych, złotych lub miedzianych monet, co wróżyło siłę i wytrzymałość. Brudną wodę wylewano poza granice domu ufając, że w ten sposób można uchronić się przed wrzodami. Pod stół kładziono coś żelaznego, np. siekierę, sierp, a nawet pług i podczas jedzenia opierano na tym nogi, co miało uchronić przed bólem nóg i skaleczeniami. Ważne było aby w dzień wigilii zjeść rzepę i orzechy lub czosnek, które chroniły przed bólem zębów przez cały rok, jabłka natomiast zapobiegały bólowi gardła[21]. Nieodzownym składnikiem wielu potraw był mak, stanowiący symbol snu i łączności z innym światem[22].

Gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazda wszyscy zasiadali do wieczerzy, która  rozpoczynała się wspólną modlitwą, opłatkiem i życzeniami. Dawniej życzenia wypowiadał tylko pan domu. Inni odpowiadali mu słowami: „Bóg zapłać”, a następnie całowali ojca lub gospodarza w rękę[23]. Dzielenie się opłatkiem nawiązuje do ostatniej wieczerzy i momentu, gdy Chrystus dzielił się chlebem z apostołami mówiąc: „Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje” (Mt 26,26)[24]. Warto zwrócić uwagę, że obecnie, zwyczaj dzielenia się opłatkiem między domownikami jest kultywowany prawie wyłącznie w Polsce[25]. Dalsza część kolacji również miała charakter niezwykle uroczysty i poważny. Nikomu oprócz gospodyni aż do końca nie można było wstawać od stołu. Nie wolno było prowadzić głośnych rozmów ani żartować[26]. Przebieg takiej wieczerzy w prostej chłopskiej chacie przybliża nam Władysław Reymont: „Uroczysta cichość zaległa izbę. Boryna się przeżegnał i podzielił opłatek pomiędzy wszystkich, pojedli go ze czcią, kieby ten chleb Pański. Chrystus się w onej godzinie narodził, to niech każde stworzenie krzepi się tym chlebem świętym!(…) A chociaż głodni byli, boć to dzień cały o suchym chlebie, a pojadali wolno i godnie. Najpierw był buraczany kwas, gotowany na grzybach z ziemniakami całymi, a potem przyszły śledzie w mące obtaczane i smażone w oleju konopnym, później zaś pszenne kluski z makiem, a potem szła kapusta z grzybami, olejem również omaszczona, a na ostatek (…) racuszki z gryczanej mąki z miodem zatarte i w makowym oleju uprażone, a przegryzali to wszystko prostym chlebem (…) Jedli długo i mało kiedy jeśli tam które rzekło jakie słowo, więc ino skrzybot łyżek o wręby się rozlegał i mlaskanie(…)”[27]. Po zakończeniu kolacji obdarowywano się prezentami. Zwyczaj ten ma swoje korzenie w rzymskich Saturnaliach, a utożsamianie go z postacią św. Mikołaja wiąże się dopiero z XIX w. Wiadomo, że w Polsce podarki z okazji świąt przygotowywano już w średniowieczu,  zawsze były to jednak drobne i symboliczne prezentywręczane osobiście[28]. Przy wigilijnym stole grano także w karty i w kości, jednak nie na pieniądze, gdyż to uznawano za niestosowne, zastępowały je orzechy[29]. Później przychodził czas na kolędy.  Autorstwo pierwszej przypisuje się św. Franciszkowi z Asyżu, pragnącemu przywrócić pamięć o okolicznościach narodzin Dzieciątka Jezus. Na początku XIII w. w Greccio koło Rieti we Włoszech, w grocie przygotował symboliczną szopkę, przy której śpiewano religijne pieśni i czytano Pismo Święte.  Słowo „kolęda” pochodzi od starorzymskiej nazwy pierwszego dnia każdego miesiąca „calendae”. Ponieważ w wiekach średnich Nowy Rok rozpoczynał się 25 grudnia wyraz ten związany został z obchodem świąt Bożego Narodzenia[30]. W Polsce szopki pojawiły się dopiero z XV w[31], a pierwsza polska kolęda, zaczynająca się od słów: „Zdrów bądź Królu Anielski” spisana została w 1424 r[32]. Kilka lat młodsza jest pochodząca z kancjonału Jana z Przeworska „Chrystus się nam narodził”. Większość tekstów z tamtego czasu dotarło do nas w XV w z Czech i były to przekłady dzieł czeskich zakonników. Złotym wiekiem polskiej kolędy jest wiek XVII i pocz. XVIII. Wtedy powstają „W żłobie leży”, której autorem był Piotr Skarga i „Przybieżeli do Betlejem”. Melodie do większości polskich kolęd zaczerpnięte zostały z innych utworów. „Dzisiaj w Betlejem” np. – z popularnego niegdyś mazura, „W żłobie leży” pochodzi z poloneza koronacyjnego króla Władysława IV, a „Bóg się rodzi” –  posiada melodię krakowiaka. Wielu kolędom melodii użyczały oberki, a nawet pieśni zbójnickie[33]. Najpopularniejsza kolęda na świecie – „Cicha noc”, powstała w 1818 r. w Austrii. Jej autorem jest ksiądz Joseph Mohr, a muzykę skomponował Franz Xaver Gruber. Polski tekst napisał  Piotr Maszyński[34].

Gdy zbliżała się północ całymi rodzinami wyruszano do kościoła na uroczystą nocną mszę, zwaną Pasterką, która upamiętnia zwiastowanie pasterzom dobrej nowiny o narodzeniu Jezusa Chrystusa. Tradycja odprawiania Pasterki sięga IV w. i zwyczaju nawiązującego do tradycji Kościoła jerozolimskiego, skąd wyruszała pielgrzymka do oddalonego o 8 km Betlejem – miejsca narodzenia Jezusa. Tam odprawiano uroczystą nocną mszę[35].  Pasterka jest uroczystym zwieńczeniem wigilijnego wieczoru, a zarazem inauguracją następnych dwóch radosnych świątecznych dni.

Bibliografia:

 

–      Bockenheim Krystyna, Przy polskim stole, Wrocław 2004;

–      Borejszo Maria, Boże Narodzenie w polskiej kulturze, Poznań 1996;

–      Reymont Władysław, Chłopi, Kraków 2012;

–      Szymanderska Hanna, Polska wigilia, Warszawa 1993;

–      Tradycyjna Wigilia, red. Magdalena Drukort, Poznań 2012;

 


[1]          Maria Borejszo, Boże Narodzenie w polskiej kulturze, Poznań 1996, s. 11-12.

[2]          Tradycyjna Wigilia, red. Magdalena Drukort, Poznań 2012, s. 69.

[3]          M. Borejszo, op.cit., s. 30.

[4]          Hanna Szymanderska, Polska wigilia, Warszawa 1993, s. 27.

[5]          Ibidem, s. 12.

[6]          Ibidem, s. 7.

[7]          H. Szymanderska, op.cit., s. 7.

[8]          M. Borejszo, op.cit., s.23.

[9]          H. Szymanderska, op.cit., s. 7.

[10]        Ibidem, s. 9

[11]        Ibidem, s. 9,14.

[12]        Ibidem, s.15.

[13]        Krystyna Bockenheim, Przy polskim stole, Wrocław 2004, s. 146.

[14]         Tradycyjna Wigilia, op.cit., s. 72.

[15]         K. Bockenheim, op.cit., s. 18.

[16]         M. Borejszo, op.cit., s. 27.

[17]          H. Szymanderska, op.cit., s. 18.

[18]          Ibidem.

[19]          Ibidem, s. 12.

[20]          Ibidem.

[21]          Ibidem, s. 13.

[22]          K.  Bockenheim, op.cit., s. 149.

[23]          M. Borejszo, op.cit., s. 29.

[24]          Tradycyjna Wigilia, op.cit., s. 80.

[25]         Ibidem, s. 79.

[26]        H. Szymanderska, op.cit., s. 12.

[27]        Władysław Reymont, Chłopi, t. 2, Zima, Kraków 2012, s. 196.

[28]        M. Borejszo, op.cit. s. 35.

[29]        H. Szymanderska, op.cit., s. 32.

[30]       Ibidem, s. 27.

[31]        M. Borejszo, op.cit., s. 36-37.

[32]        H. Szymanderska, op.cit., s. 25.

[33]        Ibidem, s. 26.

[34]        Tradycyjna Wigilia, op.cit., s. 84.

[35]        M. Borejszo, op.cit., s. 17.